czwartek, 14 sierpnia 2014

4 - Burn with me, one last time

Dobrych kilka minut zajęło jej wybudzenie się z szoku w jaki wpadła, kiedy blondyn tak nagle wybiegł z pomieszczenia, potrącając przy tym stołek, który stał przy jej łóżku. Ów przedmiot upadł z hukiem na podłogę, nikt jednak nie ruszył się, żeby go podnieść. Spojrzała na wszystkich, którzy stali dookoła niej z tak samo zdziwionymi minami, jaką miała ona sama. Nikt nie wiedział, co dokładnie miało tu miejsce, poza tym, co powiedział chłopak. „Sasuke się upił” – to jedyne słowa, jakie padły z jego ust przed tak niespodziewanym wyjściem.

Przyjrzała się twarzy żony Uzumakiego. Szeroko otwarte oczy i rozwarte usta, z których padło siarczyste przekleństwo, kiedy doszło do niej co tak naprawdę się stało. Mogła się tylko domyślać, jak wściekła w tym momencie była białooka. Wyraźnie to poczuła, kiedy uścisk na jej dłoni wzmocnił się do tego stopnia, że długie paznokcie wbiły się boleśnie w ej skórę, raniąc ją przy tym na tyle, aby po jej palcu spłynęła stróżka krwi.

-Hinata – zwróciła na siebie uwagę nie tylko dziewczyny, ale i pozostałych –Miażdżysz mi dłoń

Ból zniknął, tak samo jak wsparcie, które otrzymywała przez cały ten czas. Poczuła zawód, co było dla niej dziwne, zważywszy na fakt, że całkowicie nie pamiętała nikogo z obecnych. Jednak jakaś cząstka niej wiedziała, że mogła im ufać. Że ta drobna kobietka, która siedziała właśnie na jej łóżku, a jeszcze chwilę temu wbijała paznokcie w jej dłoń, była jej podporą. Osobą, której mogła powiedzieć o każdym lęku, jaki siedział w jej głowie. Coś w jej sercu wiedziało, że nie powinno być zamknięte na tych ludzi, a powinno cieszyć się, że są tutaj razem z nią. Że byli częścią jej aktualnie zamglonego świata. Jej serce wybijało wiadomość, że zna i uwielbia ich wszystkich, chociaż umysł odgrodził ją od nich.

Trzask drzwi oraz uderzenie stołka o ziemię najwyraźniej słyszalne były też na korytarzu i przyciągnęły uwagę innych, gdyż do sali wpadła znana już jej blondwłosa kobieta. Mroźnym wzrokiem zlustrowała znajomych dziewczyny, po czym otworzyła drzwi, pokazując wyraźnie, że mają opuścić pomieszczenie w tempie ekspresowym. Wychodzili po kolei, rzucając krótkie słowa pożegnania i uśmiechy, które miały dodać jej otuchy. Zrobiłyby to, gdyby nie strach, jaki się w niej zagnieździł w jednej, krótkiej chwili. Coraz bardziej zdziwiona zielonooka przyglądała się temu wszystkiemu z wyraźnie wypisaną na twarzy niewiedzą. Nie miała pojęcia co spowodowało, że lekarka tak nagle postanowiła przyjść i wyprosić jej gości, jednak nie odezwała się ani słowem. Widziała, że kobieta jest zła, dlatego nie chciała jej prowokować i rozjuszać jeszcze bardziej.

Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, kiedy pani Uzumaki pocałowała ją w czoło. Zupełnie jak matki całują swoje dzieci na dobranoc. Zniknął jednak szybko, kiedy została sam na sam z przerażającą w tym momencie brązowooką. Kamienna wręcz twarz powodowała ciarki na całym ciele, które powiększyły się jeszcze bardziej, kiedy ta postawiła krok w jej stronę. Następnie kolejny i kolejny, aż doszła do miejsca, na którym leżała dziewczyna. Ciężka do zniesienia cisza zapadła pomiędzy nimi, lecz żadna z nich jej nie przerwała. Jedna ze względu na strach przed usłyszeniem czegoś, co jej się nie spodoba, a druga ze względu na to, że zajęta była w tym momencie dokładnym wczytywaniem się w kartki, jakie przyniosła ze sobą w teczce.

Głośne westchnięcie wydobyło się z ust starszej z nich, kiedy postanowiła zająć siedzące miejsce obok. Dziewczyna domyśliła się, że czeka je długa i nieprzyjemna rozmowa, której nie mogła przecież unikać. Chciała wiedzieć co dokładnie dzieje się z jej ciałem i jak może przywrócić sobie pamięć oraz sprawność w nogach. Obudziła się zaledwie kilka godzin temu i w dalszym ciągu czuła, że jest osłabiona. Nie zmieniało to faktu, że potwornie nudziła się, leżąc w jednej pozycji. Otrząsnęła się z zamyślenia, kiedy usłyszała głos obok siebie.

-Sakuro, musimy porozmawiać – kiwnięciem głowy potwierdziła ten fakt oraz pokazała, że słucha uważnie –Sama doskonale zdajesz sobie sprawę ze stanu, w jakim się znajdujesz. Nie musisz martwić się o wspomnienia. Uderzenie w głowę spowodowało uszkodzenie mózgu oraz fakt, że je utraciłaś, jednak jest to krótkotrwały zanik pamięci. Wkrótce wszystko do Ciebie wróci. Osobiście porozmawiam z Twoimi przyjaciółmi o tym, jakie działania w tym kierunku trzeba podjąć. Większym problemem są Twoje nogi.

-Pani Tsunade, czy ja… czy ja będę mogła jeszcze chodzić?
-Proszę, nie mów do mnie per „pani”, w końcu znamy się bardzo dobrze. Nie wiem, czy Naruto powiedział Ci, czy nie, ale zaraz po wypadku przeszłaś operację. Miałaś poważnie uszkodzony kręgosłup, w wyniku czego straciłaś czucie w nogach –spuściła głowę, nie chcąc słuchać dalszej części diagnozy. Co prawda blondyn powiedział już jej o zabiegu, ale co, jeśli coś przekręcił? –Jednak wszystko poszło po naszej myśli. Niedługo zaczniemy rehabilitacje, które potrwają kilka miesięcy. Będziesz mogła chodzić, jeśli tylko będziesz wykonywać moje polecenia na zajęciach. Wystarczy trochę determinacji. Nic nie jest niemożliwe w Twoim przypadku.

Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Miała tylko nadzieję, że cały ten czas zleci jej szybko i bezproblemowo. Przypominając sobie słowa kobiety, zmarszczyła brwi.

-Powiedziała pani… powiedziałaś, że się znamy. Jak?
-Przyjaźniłam się kiedyś z Twoją matką. Po śmierci Twoich rodziców zgodziłam się na zajęcie się Tobą i wzięłam Cię do siebie. Nie powiem… sprawiałaś mi trochę kłopotów, ale kochałam Cię jak własne dziecko. Dość mocno przeżyłam Twoją wyprowadzkę.

Przetwarzała w mózgu to, czego się teraz dowiedziała. Wśród informacji o jej życiu, które wcześniej otrzymała, nie było nawet wzmianki tym, kto ją wychował. Zastanawiała się dlaczego chłopak to pominął. Zrobił to celowo, a może po prostu zapomniał? Przypominając sobie jego roztargnienie stwierdziła, że musiał być to drugi powód. Przecież nie było w tym nic strasznego, biorąc pod uwagę fakt, że prawie na samym początku powiedział już jej, że zarówno jej ojciec jak i matka zmarli kilka lat wcześniej. Cieszyła się wręcz, że nie musiała dorastać w sierocińcu.

-Ano… kiedy będę mogła wrócić do domu? – kobieta posłała jej ciepły uśmiech
-Jutro zrobimy Ci badania i wtedy zdecydujemy, jednak to kwestia kilku dni. Nie będziemy Cię tu trzymać dłużej niż to konieczne. W końcu wystarczająco już tu poleżałaś.

Ta wiadomość poprawiła jej nastrój. Miała nadzieję, że jak najszybciej znajdzie się u siebie, gdziekolwiek to było. Kiedy tylko została sama, przytuliła się do poduszki i zamknęła oczy. Była zmęczona po całym dniu, jednak sen nie nadchodził. Poczuła za to znajomy ból głowy, jakby coś rozsadzało ją od wewnątrz, a zaraz po tym zalała ją fala obrazów. Wszystkie początkowo rozmazane, niewyraźne, przemykające przed jej oczami, jakby chciały od niej uciec i nigdy nie wrócić. Odetchnęła z ulgą, kiedy całość się unormowała, a ona sama była w stanie dostrzec wyraźnie, co się działo. Chociaż cieszyła się z kolejnego wspomnienia, wizja, którą ujrzała spowodowała, że w kącikach jej oczu zakręciły się łzy.

Na oko 15-sto letnia dziewczyna przetrzymywana była właśnie przez dwóch funkcjonariuszy policji. Nie mogli pozwolić, żeby wbiegła wprost do płonącego budynku, skazując się przy tym na śmierć. Trzymali ją mocno, kiedy ta wyrywała się, krzycząc. Łzy spływające po jej policzkach i ból w oczach powodowały, że coś ściskało ich w środku. Chociaż widzieli w życiu nie jedno, nie jedną śmierć, nie jedną rodzinę powiadomili o tragicznej stracie członka rodziny… widok tej dziewczyny powodował, że nie mogli normalnie oddychać.

-Mamo! Tato! – krzyk rozdzierający umysły i serca na drobne cząsteczki. Przepełniony bólem i rozpaczą. Przecież to tylko nastolatka. Nie zawiniła nikomu. Dlaczego więc musiało się to trafić właśnie jej? 

Upadła na kolana, pozbawiona sił, patrząc jak strażacy dogaszają pozostałości jej domu. Nie protestowała, kiedy poczuła na ramieniu dłoń medyka. Nie powiedziała nawet słowa, kiedy zaproponował jej lek na uspokojenie. Wyciągnęła tylko rękę, oczekując na ból wbijanej w jej ciało igły. Nawet tego nie poczuła. Zamknęła się w szczelnej skorupie, do której nie wpuszczała ani jednego dźwięku. Po prostu klęczała na chodniku i patrzyła przed siebie. Patrzyła i czekała, aż rodzice wyjdą z domu sąsiadów i powiedzą jej, że zdążyli uciec. Że nic ich nie rozdzieli, a to wszystko jest złym snem. Nic takiego się nie wydarzyło. Nie miało nawet prawa. Wiedziała dobrze, że tego wieczoru byli w środku, czekając na swoją córkę.

Gdyby tylko wróciła wcześniej…
Nic by się nie wydarzyło, była tego pewna.
To tylko jej wina…

Uniosła głowę, kiedy ujrzała przed sobą wysokiego mężczyznę. Mówił coś do policjantów za nią. Jedyne słowo, jakie zdołał zarejestrować jej umysł to „podpalenie”. Nic więcej do niej nie dochodziło. To jedno słowo wystarczyło, żeby zburzyć jej świat. Wystarczyło, żeby nienawiść podgrzała jej krew i poprzysiąc sobie zemstę.

-Zabierzemy Cię teraz na komisariat. Masz jakąś rodzinę? Musimy do kogoś zadzwonić – przetwarzała w głowie te informacje, zastanawiając się nad odpowiedzią. Była tylko jedna osoba, którą chciałaby teraz zobaczyć.

Jednak w jednym momencie poczuła, jak robi się słaba. Zanim zapadła w ciemność, zdążyła tylko zobaczyć chłopaka o czarnych włosach i tego samego koloru tęczówkach, który patrzył na nią z cierpieniem wypisanym w oczach oraz wyszeptać dwa słowa:

-Ciocia Tsunade

Natychmiastowo otworzyła oczy. Poczuła coś mokrego na twarzy i zrozumiała, że to jej łzy, które pozostawiały mokre i słone ścieżki. Potrząsnęła głową. Jednego była pewna. To wspomnienie nie należało do miłych. Nie byłaby zawiedziona, gdyby zniknęło i zostało zastąpione innym. Czymś miłym. Czymś, co nie niszczyłoby jej i tak już naruszonej psychiki.

Z niewielkim oporem, z powrotem ułożyła głowę na poduszce i zamknęła oczy. Tym razem, sen zabrał ją w swoją krainę niemal od razu, gdzie po raz kolejny spotkała się z ciemnymi tęczówkami i głosem nawołującym jej imię.

***

Siedział na stołku barowym, popijając kolejne drinki. Dlaczego właściwie tak zareagował? Sam nie wiedział. Jednego był pewien: to jej przestraszona mina spowodowała, że musiał uciec jak najdalej od tego miejsca. Nie mógł znieść widoku jej oczu, wpatrzonych w niego z przerażeniem i niewiedzą. W tamtym momencie, jego umysł zalała jedna myśl „to twoja wina”. Wszyscy mu to powtarzali, chociaż on sam nie dopuszczał do siebie tej informacji. Przecież to bez sensu. Faktycznie, pokłócili się, ale to nie on wybiegł na ulicę. To przecież nie on wjechał w nią rozpędzonym autem. Dlaczego więc każdy go obwiniał o ten wypadek?

On sam wiedział dlaczego, jednak nie chciał się do tego przyznać przed samym sobą, a co dopiero przed innymi. Powiedział za dużo, za dużo w życiu zrobił, co kierowane było przeciw niej. Ranił ją na każdym kroku, ale robił to tylko dla jej bezpieczeństwa. Musiał ją od siebie odsuwać, takie były warunki. Ona nie miała prawa się do niego zbliżyć, pilnował tego, pilnował jej. Dlaczego więc cała ta sytuacja miała miejsce?

Wyjął z portfela dwie złożone na kilka części kartki. Zacisnął pięści do tego stopnia, że zbielały mu knykcie. Wpatrywał się beznamiętnym spojrzeniem w treść listu, jaki otrzymał kilka lat wcześniej. Część słów już wyblakła, mijający czas robił swoje. Zdjęcie też straciło na kolorach.  Nie chcąc dłużej tego widzieć, mocno zacisnął papier w dłoni, a następnie rozerwał na dwie części. Czuł, że alkohol nieźle już na niego zadziałał, dlatego sięgnął po ostatni kieliszek, jaki stał przed nim. Rzucił kilka banknotów w celu uregulowania rachunku i wyjął telefon z kieszeni spodni. Zadzwonił pod dobrze znany sobie numer, rzucając tylko kilka słów przed zakończeniem połączenia. Z głośnym westchnięciem schował go z powrotem, wraz z porwanymi wcześniej skrawkami  i ułożył głowę na blacie, zastanawiając się dlaczego właściwie zadzwonił po najbardziej upierdliwą osobę, jaką znał. Odpowiedź była prosta: byli przyjaciółmi i wiedział, że może na niego liczyć w każdej sytuacji, chociaż czasem jego dziecinne zachowanie doprowadzało go do szału.

Sam nie wiedział ile tak czekał. Pięć minut, a może pięćdziesiąt. Czuł tylko szum w uszach i wirujący świat, za każdym razem, kiedy podnosił głowę. W pewnym momencie poczuł po prostu silne ramię, które ściągnęło go z zajmowanego miejsca i śmiech wypełniający salę, jedyny w swoim rodzaju – głośny i irytujący.

-No stary, dwa dni z rzędu? Tego się po tobie nie spodziewałem!
-Zamknij się, głąbie – zdołał tylko wymamrotać. 

Nie miał siły powiedzieć nic innego, alkohol krążył w jego żyłach powodując, że zapominał o wszelkich problemach. Nawet jeśli było to tylko chwilowe, odpowiadało mu to. Nie zarejestrował nawet, kiedy znalazł się na siedzeniu pasażera. Nie zauważył mijanych budynków. Nie przeszkadzała mu nawet muzyka wydobywająca się z radia. To nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Odciął się od świata zewnętrznego, zamknął swój umysł i pozwolił sobie po raz pierwszy o dłuższego czasu na nie myślenie o niczym.

Ocknął się dopiero, kiedy dojechali na miejsce. Kiwnięciem głowy podziękował przyjacielowi i wygramolił się z auta, wyciągając przy tym klucze z kieszeni. Nie zauważył jednak, że zgubił część papierów, które zalegały w jego spodniach. Nie zauważył, kiedy spadły na fotel, który jeszcze przed chwilą zajmował. Nie przejmując się niczym poza próbą utrzymania się na nogach, wszedł do domu, gdzie niemal od razu ułożył się do snu.

***

Wiedział, że swoim nagłym wyjściem po raz kolejny nagrabił sobie u żony, ale miał świadomość, że gdyby nie przyjechał, chłopak sam wsiadłby do auta, co po spotkaniu z procentowymi napojami skończyłoby się tragicznie. Nie spodziewał się też zastać go w innej pozie, niż pół-leżącej. Wybuchnął gromkim śmiechem, kiedy zobaczył jego twarz, a następnie złapał go za ramię i mocno pociągnął w górę, ściągając przy tym ze stołka. Przytrzymując mocniej na wypadek, gdyby miał upaść, zaczął kierować się do wyjścia.

-No stary, dwa dni z rzędu? Tego się po tobie nie spodziewałem! – po raz kolejny wybuchnął śmiechem na tyle głośnym, że ludzie w lokalu patrzyli na niego jak na dziwaka. Całość dopełniał obrazek człapiącego za nim czarnookiego. *Wielki dziedzic rodziny Uchiha, a to dobre!* pomyślał sobie. W odpowiedzi usłyszał tylko mamrot. Wcale się temu nie dziwił. Siłą wepchnął przyjaciela na siedzenie obok siedzenia kierowcy, zapiął mu pas, a następnie zajął swoje miejsce. Odpalając silnik, włączył radio, tak, aby muzyka zagłuszała wszelkie protesty ze strony jego pasażera, jednak ku jemu zdziwieniu – takie nie nadeszły. Spoglądał na niego podczas jazdy, aby zauważyć jak ten siedzi cicho, zamknięty we własnym świecie.

Wiedział doskonale, co spowodowało, że poszedł do baru. Wiedział, że widok, jaki zastał w szpitalu był dla niego szokujący, tak samo jak reakcja dziewczyny. Pomimo, że każdy widział, jak  wyraźnie ją od siebie odpychał, traktował jak kogoś nic nie wartego, on nie miał najmniejszych wątpliwości, że chłopakowi nadal zależy, chociaż sam się do tego nie przyznawał. Przyjaźnili się we trójkę od dziecka, nie da się od tak odrzucić tego wszystkiego bez powodu i udawać, że nic nie miało miejsca. To po prostu niemożliwe.

Szturchnął czarnowłosego, kiedy podjechali pod jego dom. Zobaczył tylko, jak dziękuje mu kiwnięciem głowy, a następnie wysiada z jego samochodu. Upewniając się, że zniknął w środku, miał zamiar ruszyć, kiedy jego uwagę przykuły podarte kartki, leżące na siedzeniu obok. Wiedział, że nie należały do niego. Złapał je w dłoń z zamiarem schowania i zwrócenia właścicielowi następnego dnia, kiedy na jednej z nich mignęły mu różowe włosy. Przyjrzał się urywkowi fotografii, a coś ścisnęło go w gardle, kiedy rozpoznał na niej młodą jeszcze zielonooką. Niepewnie odwrócił drugi kawałek, aby zobaczyć na nim wyblakłe słowa, napisane dość niestarannie, jednak nadal czytelnie.

Zerwij z nią wszelkie kontakty, albo stanie się coś złego. Nie…”

Przełknął głośno ślinę. W tamtym miejscu kartka została przerwana. Spojrzał w stronę ciemnego domu przyjaciela, rozmyślając, czy to właśnie był powód, dla którego tak bardzo ją ranił. Czy właśnie to spowodowało, że jego zachowanie w stosunku do niej zmieniło się tak diametralnie.

-Sasuke, w co wy się wpakowaliście… - nawet nie zorientował się, że słowa te padły na głos. Obiecując sobie, że przeprowadzą długą rozmowę, odjechał w swoją stronę.


*
Łał, nie było mnie tu od grudnia. Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas zleciał. :o Po raz, hmm, drugi przepraszam i tym razem obiecuję na wszystko, co istnieje poprawę. Jeśli ktokolwiek z Was był już w klasie maturalnej, zrozumie mój ból, bo naprawdę, prawie nie miałam życia prywatnego. Ale cóż, wszystko poszło dobrze i witam Was z tą notką jako świeżo upieczona studentka prawa!
Kolejny rozdział dodam w ciągu miesiąca! Pewna piosenka dała mi takiego kopa, że szok. Świetnie pasowała mi do notki, ale niestety nie miałam jak jej dodać. Update: Łoah, udało mi się ją wrzucić!
Także tego, do następnej!

10 komentarzy:

  1. Przybyłam tu pierwszy raz. Zauważyłam cie u Akemii lub Miku nie jestem pewna. Zamiast spać , czytam :d ! I nie żałuję :3! Podoba mi się tutaj bardzo. :3 Napisze krótko bo z telefonu . Pozdrawiam iżyczę weny:d
    Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że nie żałujesz i że się podoba! Mam nadzieję, że wytrwasz do końca! ^^
      Dziękuję bardzo i również ciepło pozdrawiam!
      Mari

      Usuń
  2. Dziewczyno... jak ty piszesz... Tak lekko, że nie ma problemu z czytaniem. Tak zaciekawiasz, że chce się czytać dalej, wręcz pochłaniać twoje opowiadanie i chce się więcej.

    Prolog mnie cholernie zaciekawił. Cała ta sytuacja, gdy Sakura była jeszcze w tej "nicości", że tak się wyrażę, i nic nie odczuwała - strachu, bólu, niczego. Nie mogła ruszać nogami. Wtedy ciągle dręczyło mnie pytanie: co się stało? Czym prędzej zabrałam się do dalszego czytania.

    Potem, w pierwszym rozdziale, cały czas dręczyło mnie to, kim był ten chłopak - Naruto, Sasuke czy ktoś inny? No i wszystko jasne. ^^

    Następne rozdziały wywoływały u mnie te same emocje - zainteresowanie, chęć poznania dalszego ciągu historii, chęć dowiedzenia się, co miało miejsce przed wypadkiem Sakury.

    A tutaj Sakura się budzi i nic nie pamięta, nie może ruszać nogami. Jest jednak nadzieja i liczę na to, że Sasuke ostatecznie jej we wszystkim pomoże, w końcu, jakby nie było, to jej przyjaciel. Nie chciałabym oczywiście widzieć już np. w następnym rozdziale uroczego Sasuke, który postanawia być dla niej miły, ba, nawet "zarywać". xD Tego akurat nie lubię, wolę, jak wszystko toczy się powoli, jednak myślę, że w Twoim wykonaniu nawet taki obrót spraw nie byłby taki zły... ;)

    I teraz wszystko jasne, po części Sasuke był winny całej sytuacji. Choć ciężko go osądzać, to Sakura wpadła na samochód, nie on ją popchnął.

    Kurczę, Mari, żałuję, że wcześniej nie wzięłam się za tego bloga. Chociaż nie, w sumie nie żałuję, bo miałaś taką przerwę, że nie wiem, czy bym wytrzymała to czekanie. xD Mimo wszystko cieszę się, że założyłaś fp na fb (ach, te skróty). Zobaczyłam, że dziewczyny polajkowały i coś mnie tknęło, aby przeczytać - z wyjątkiem bloga Mitshie, od dawna nie znalazłam takiego, który by mnie tak wchłonął. Dosłownie.

    Czekam na dalsze rozdziały. :) Przysłowiowo, będę stałą czytelniczką. Masz potencjał, talent i pomysł. Nie zmarnuj tego. ^^
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już Ci bardzo dziękowałam za miłe słowa, ale zrobię to jeszcze raz! Cholera, walnęłaś mi tu rozprawkę, haha.
      Cieszę się, że moja historia intryguje i wciąga, bo takie było jej zadanie! Staram się nie pędzić z fabułą, wszystko będzie po kolei. Sama nie mam jeszcze pomysłu, jak rozwiązać niektóre kwestie, chociaż zarys ogólny jest. :D
      Również pozdrawiam
      Mari

      Usuń
  3. Bardzo ciekawe opowiadanie :P Oby tak dalej:D A czyja to piosenka w twojej playliście jest? Zarąbista !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Piosenka należy do Juliet Simms. :)
      Mari

      Usuń
  4. Grudzień, kobieto! Wiesz, kiedy był grudzień? Za trzy miesiące będzie już następny, tak się rozleniwiłaś </33
    Ciesz się, bo w tym komentarzu to była jedyna forma opieprzu. Dalej polecą już tylko ochy i achy. Dlaczego? Ano 1) uwielbiam prostotę twojego stylu. Czyta się lekko, szybko, przyjemnie, a przede wszystkim ma się wrażenie, że czyta się coś na poziomie, moja droga. 2) Na ogół nie lubię trzecioosobowej narracji, ale w twoim wykonaniu nie przeszkadza mi w żadnej mierze. 3) No dobra, przyczepię się tych "okich", bo przecież można po imieniu. Białoooka, zielonooka, czarnooki - tylko to brzmiało dla mnie dziwacznie.
    Krótko, no. Sasek się poalkoholował, Sakura ma zbuntowany kręgosłup, a Naruto... jak zawsze niezawodny! Jestem ciekawa co tam dalej z tym nawymyślasz :) Zwłaszcza z tym nawrotem pamięci.

    Em, jak wspominałam, nie mam weny do komentarzy. Podkreślam jeszcze raz, że zazdroszczę ci prostoty i lekkości w pisaniu, taaak. Te, ale na kolejny rozdział nie każ nam tak długo czekać, okay?
    Okay!
    Bądź pozdrowiona, moja panno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, oj, zobaczysz jak to jest mieć maturkę, przeprowadzkę i rekrutację na studia, haha. Ale fakt, sama się za to hejtuję!
      No, to ja się cieszę bardzo, że tak lekko się czyta! Nawet nie wiesz jaka to ulga, bo zawsze mam wrażenie, że robię nie-wiadomo-co. :D
      Wpisuję -okich, bo hejtuję powtórzenia! :( XD Specjalnie dla Ciebie postaram się to usunąć! Przyzwyczajenie cholera.
      Moja głowa jest szalona, strzeż się moich pomysłów!
      Okej, nie będziecie długo czekać! Deal!
      Oh, dziękuję za te pozdrowienia, o mój władco! Również ślę Ci moje wraz z ukłonami!

      Usuń
  5. No ja cię kurna proszę.... grudzień Mari, grudzień?! Jak to słusznie Akemii zauważyła, za 3 miesiące będzie kolejny! Hańba powiadam, hańba!
    Z początku miałam cię opierniczyć za krótkie notki, ale przy 3 i 4 ładnie się poprawiłaś, więc nie dostaniesz opieprzu za to :D
    Neeext...! Miałam również cię opierniczyć za te kropki w dialogach w poprzednich rozdziałach, ale w tym rozdziale również się poprawiłaś, bo ich nie było, więc ponownie twoje winy zostały odkupione. Nie wiem jak ty, ale ja się raduję z tego powodu :D
    Lecimy dalej: co do 'okich' też się tak troszkę przyczepię, za dużo tego czasami jest, ale wiem, że będzie lepiej jak w dwóch poprzednich przypadkach! :)
    To teraz weźmy fabułę pod ostrzał... jak sądzisz Mari, co ci tu powiem? ;> Oszalałabym jakbym czytała ten blog od początku i przez 3 rozdziały czekała aż Sakura się obudzi - ale z drugiej strony opisywałaś to wszystko tak lekko, że nie czuło się tych rozdziałów i się po prostu czytało, więc tu taki plus, a zarazem minus xD Biorąc pod lupę ogólną fabułą to stwiedzam dużego pluuuuusa - podoba mi się Mari, tak bardzo mi się podoba! <3 Mówiąc szczerze, to na przestrzeni zaledwie tych czterech rozdziałów, to widać nawet znacząca poprawę w stylu!!! XD A to uwielbiam! :)
    Mam jeszcze tylko jedną małą uwagę i przestanę ci truć dupsko: biorąc pod uwagę, że piszesz w trzeciej osobie, pilnuj by przy nowej postaci było wiadomo o kim mówisz, bo czasami można było się zamotać xD Przez chwilę myślałam, że to Sasuke ma żone! XD
    Ale w czwartym rozdziale nie miałam się do czego przyczepiać i czuję, że w przyszłych też nie będę musiała :P
    Pozdrawiam cię i ściskam mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, hańba! Ale patrz, przerwę mam już za sobą, to przynajmniej się nie powtórzy, haha!
      A widzisz, jest plus, który chyba najbardziej się ceni, bo liczy się fabuła! Poprawa stylu? XD Cholera, powinnam więcej pisać, nie myśląc o tym, chyba dobrze mi to wychodzi. :D
      Łoo, a widzisz, w pierwszym rozdziale specjalnie ukryłam postacie! (okrutna Mari) Nie myśl sobie, że zapomniałam ich jakoś przedstawić. Moja mała opowieść owiana jest tajemnicąą. *_*
      Haha, no mam nadzieję, bo w tym momencie oceniłaś mi całość. ;P
      Również pozdrawiam i ściskam <3

      Usuń