Czy to prawda? Wciąż się tu znajduję? Zdawało mi się, że
odpłynęłam. Nie mam pewności. Nie wierzę nikomu i niczemu. Dlaczego miałabym,
skoro nie wiem nic o sobie? Dlaczego w takim wypadku miałabym zaufać obcym
osobom, bądź rzeczom? Przyzwyczaiłam się już do ciemności. Patrzę ze spokojem w
bezkresną pustkę. Nie chcę wykonywać żadnych zbędnych ruchów. Boję się. Z
jednej strony chciałabym stąd odejść, wrócić do żywych, ale coś ciągnie mnie w
górę. Kraina wiecznego spokoju wzywa? Zaciskam powieki na wspomnienie bólu,
jaki ostatnio nadszedł. W dalszym ciągu czuję kałużę krwi, jaka jest pod moimi
dłońmi. Dlaczego nie chce zaschnąć? Czy ziemia nie powinna jej wchłonąć?
Jednak… czy to, na czym leżę można nazwać ziemią? Nie czuję jej, ale też nie
spadam.
Zalewa mnie fala dziwnego spokoju. Poddaję się jej. Dlaczego
nie? – mówię sobie.
Wspomnienia, które ostatnio mnie nawiedziły znów przepływają
przed moimi oczami. Mimowolnie na usta wypływa mi uśmiech. Troska. Widać to
gołym okiem. Ta trójka oddałaby za siebie życie. Czy do tej pory było tak samo?
Trzymaliśmy się razem? A może nasze drogi rozeszły się już jakiś czas temu?
Chciałabym poznać imiona tych chłopców, dowiedzieć się czegoś więcej. Czuję
niedosyt! Naszła mnie nawet myśl, że to cierpienie fizyczne powoduje, iż coś
sobie przypominam. Pomimo szału, jaki rozpętał się wtedy w mojej głowie,
odepchnęłam od siebie tak głupi pomysł. Nie jestem masochistką. Chociaż… skoro
niczego nie pamiętam, mogę również nie pamiętać o krzywdzeniu samej siebie.
Wiem jedno. Nie jestem teraz na tyle silna, żeby sobie coś zrobić. Nie! Niech
wspomnienia przyjdą same.
Ile razy w trakcie pobytu tutaj myślałam o śmierci. O chęci
zakończenia tej niewiedzy i cierpienia? Z całą pewnością dużo. Teraz jest mi to
obojętne. Nie odczuwam pragnienia wydostania się stąd za wszelką cenę. Co
będzie to będzie, powtarzam sobie. Skazuję samą siebie na zapomnienie. Umysł
zakuty mam kajdanami i nic nie wskazuje na to, aby miały spaść na pstryknięcie
palcami. Coś nawet podpowiada mi, iż powinnam cieszyć się z tego powodu. To
moje serce? Tak, z całą pewnością to ono odradza mi kolejnych prób zatopienia
się w agonii i bezsilności.
Chociaż… czy powinnam przyjmować to wszystko z taką
obojętnością? Przecież równie dobrze mogła być to manipulacja. Ktoś może się
mną bawić, a ja leżę tu i mam wszystko gdzieś.
Brawo, Sakura. Gadasz sama do siebie i kłócisz się z
własnymi myślami. Pokręciłam głową. To wszystko było zwariowane, takie nierealne.
Co się ze mną dzieje? Zmieniam zdanie co chwilę i za każdym razem uważam, że
jest to jedyne racjonalne wyjście z całej tej sytuacji. Westchnęłam, to
naprawdę robi się już nużące. Wahania nastrojów nie pomogą mi w tej sytuacji, a
jedynie mogą ją pogorszyć.
Chciałabym z kimś porozmawiać, naprawdę. Otworzyć buzię do
kogokolwiek, poza samą sobą. Ta pustka i samotność doprowadzają mnie do szału. Usta
wygięły mi się w uśmiechu, kiedy pomyślałam jak dziwnie musiałabym wyglądać z
boku. Przytwierdzona do ziemi, gadająca sama do siebie. Nie mówię tu o bliższym
poznaniu jakichś ludzi, o zaufaniu już całkowicie nie ma mowy, jednak miło by
było, gdyby w tej ciemności ktoś mi potowarzyszył.
***
Dorosły mężczyzna budził się właśnie ze słodkiego snu w jaki
popadł przez nadużycie alkoholu. Było ono celowe. Ile osób na świecie sięga po
różnego rodzaju trunki dla zapomnienia? Dla wyleczenia się z bólu? Taki sposób
zastosował również on. Zaszalał ze swoim najlepszym przyjacielem, a to z powodu
tylko jednej kobiety. Cholernie ważnej dla niego kobiety. Gdyby tylko mógł…
cofnąłby czas i postarał się, żeby do pewnych wydarzeń nigdy nie doszło. A było
tak pięknie.
Westchnął, przeczesując palcami włosy. Znów się zadręczał, chociaż nie było w tym
jego winy. On uważał jednak inaczej. Ból głowy nasilił się. No cóż… powinien
spodziewać się, jakie skutki będą po wlaniu w siebie takiej ilości płynów
alkoholowych zeszłej nocy. Z pewnym ociąganiem wstał i skierował swe kroki ku
kuchni. Nie czekając ani chwili dłużej, złapał za pierwszą z brzegu butelkę
wody i przytknął ją sobie do ust. Ciecz rozlewała się po jego ciele, powodując
miłą ulgę. Oparł się dłońmi o blat. Dlaczego życie musi być tak skomplikowane?
Nawet nie drgnął, kiedy do pomieszczenia weszła kolejna osoba, która postąpiła
tak samo jak on sam.
-Twoja żona wie, że tu jesteś? –ruszył się niespokojnie na
te słowa. Zmrużył oczy, próbując przypomnieć sobie tak istotny fakt. Wbił palce
w drewnianą powierzchnię stołu, kiedy odpowiedział sobie na to pytanie. Nie.
Nie powiadomił swojej ukochanej o tym, że spędzi noc poza domem. Że ma zamiar
spotkać się ze znajomym i wypić z nim co nieco. Uderzył pięścią w najbliżej
stojący przedmiot i zerwał się na poszukiwania swojej komórki. Nie było to
trudne. Leżała na stole w salonie, jakby czekając na właściciela. Na to, aż w
końcu ktoś ją podniesie i użyje. Z lekką niepewnością odblokował ekran, aby
zobaczyć na nim 10 nieodebranych połączeń i 7 wiadomości tekstowych. Nie musiał
domyślać się aby wiedzieć, że wybranka
jego serca jest wściekła. Ba, był całkowicie pewien, że poprzedniego wieczora
wręcz kipiała z wściekłości. Wcisnął zieloną słuchawkę widniejącą przy jej
imieniu i przyłożył telefon do ucha. Jeden sygnał, drugi… Przełknął ślinę,
spodziewając się najgorszego.
-GDZIE TY JESTEŚ?! – zacisnął zęby, gdy krzyk podrażnił jego
w dalszym ciągu wrażliwe na każdy dźwięk uszy.
-Ja… ja to wyjaśnię. – zaczął się jąkać –Byłem w pracy,
później w szpitalu, zresztą przecież wiesz, zawsze tak robię. Miałem wracać do
domu, ale usłyszałem jej krzyk, rozumiesz?! Zaczęła odbierać bodźce!
-Co? Ale jak to? Przecież… minęło tyle czasu!
-Sam tego nie rozumiem, ale wiem jedno… Sakura niedługo się
wybudzi. Znów będziemy razem!
-Nie wiem, czy to taki dobry pomysł, ale domyślam się, że
zaraz po tym poszedłeś pić.
-No taaak – przeciągnął, jakby sam do końca nie wiedział,
czy lepiej to mówić, czy pozostawić dla siebie
–Zaraz do Ciebie wrócę, naprawdę przepraszam! – nie usłyszał odpowiedzi,
jedynie sygnał zerwanego połączenia. Nie dziwił się.
Złapał za bluzę leżącą na oparciu fotela, kluczyki z
przedpokoju i krzycząc krótkie „Muszę lecieć” opuścił posesję przyjaciela,
kierując się do samochodu stojącego na podjeździe.
***
Kiedy tylko nadpobudliwy blondyn opuścił jego dom, z lekkim
ociąganiem postanowił zabrać się za sprzątanie. Nie miał mu za złe tego, że
zostawił go z takim bałaganem. Doskonale rozumiał, w jakiej sytuacji się
znalazł i znał jego żonę oraz jej możliwości, bowiem pani Hyuga, a raczej
Uzumaki nie lubiła, gdy jej mąż znikał bez powiadomienia. Wszystko wynikało ze
strachu o jego życie, a to wszystko od czasu feralnego wypadku jej najlepszej
przyjaciółki.
Sakura
To imię krążyło mu po głowie i nie chciało odejść. Czy
obwiniał samego siebie? Sam nie wiedział, jednak ich znajomi nie odpuszczali i
na każdym możliwym kroku powtarzali, że to jego wina. Pokręcił głową,
odpychając od siebie myśli, które według niego były zbędne i niechciane.
Przecież jest Uchiha. Nie ma uczuć, więc tym bardziej nie posiada czegoś
takiego jak wyrzuty sumienia.
Zbierał puste butelki i puszki do foliowego worka, kiedy
natrafił na jedno zdjęcie, stojące na szafce obok telewizora. Była na nim cała
ich paczka. ONA też tam była. Uśmiechała się na swój nieśmiały i wyjątkowy
sposób. Tak mała rzecz, a zawsze powodowała dziwny mętlik w głowie. Szybkim
ruchem obrócił ramkę. Nie chciał na to patrzeć. Zielonooka była kimś
wyjątkowym, kto wywracał jego życie do góry nogami wiele razy. Dziewczyna,
która pojawiła się w jego życiu w dzieciństwie. Kiedyś się przyjaźnili, później
to uczucie zaczęło się psuć. Wmawiał sobie, że to dla jej dobra. Widywali się w
szkole, a po jej ukończeniu tylko wtedy, kiedy wychodzili całą grupą. Ranił ją
na każdym kroku, powtarzając jak jest irytująca. Nie był świadomy, jak bardzo
niszczył jej serce. Zawsze była wyjątkowo krucha. Do tej pory pamiętał jak wraz
z Naruto opiekował się nią. Robił to nawet kiedy ona o tym nie wiedziała. Kiedy
wszyscy zarzucali mu wyjątkową oschłość kierowaną w jej stronę. Nie wiedzieli
jednak, co jest jej powodem. Że przez ten cały czas bronił ją przed samym sobą
i konsekwencjami, jakie za sobą ciągnie. Wypadek wszystko przekreślił, a
przecież miało być dobrze. Obiecywali…
Rozmyślenia przerwał mu dźwięk dzwonka. Sięgnął do kieszeni,
wyciągając z niej komórkę. Nie patrząc na wyświetlacz odebrał połączenie.
-Jedziemy do szpitala! Wybudziła się! – zamurowało go. Czy
to była prawda? Szok nie pozwalał mu otworzyć ust. –Sasuke?! Sasuke!
***
Z zamkniętymi oczami leżę w bezruchu. Wyobrażam sobie, co
mogło dziać się dalej po tamtym upadku z górki. Nie byłam mocno ranna, ale
ciekawość zżerała mnie od środka i powodowała, że musiałam dowiedzieć się
czegoś więcej. To chyba naturalne? Dociekliwość i chęć poznania prawdy.
Poczułam ukłucie w ręce, zaraz po tym coś ciepłego rozlało
się po moim wnętrzu. Momentalnie poruszyłam ręką i ze zdziwieniem stwierdziłam,
że byłam w stanie przyciągnąć ją do siebie. Nic mnie nie blokowało. Nieśmiało i
z lekką obawą podniosłam drugą.
Zdziwienie
Tylko to właściwie czuję. Powoli podnoszę się do siadu.
Każdy ruch sprawia mi ból, który promieniuje. To kolejny dowód na to, że nie
umarłam. Że jestem, czuję, żyję i utknęłam w jakiejś przestrzeni. Podciągam
kolana do siebie. Strach znów obezwładnia mój umysł. Nie wiem, co się dzieje,
ale mam złe przeczucia. W głowie wyje alarm, który nie chce się wyłączyć.
Spotęgował się, kiedy oślepiło mnie światło.
Opierając się o ziemię, wstałam. Pojawiło się tak nagle… Mam
iść w jego stronę?
Zaryzykuję
Nie mogę się wahać. Nogi same idą, choć z pewnym ociąganiem.
Zbyt długo leżałam. Zakrywam twarz dłonią, ale nie przerywam chodu. Pochłania
mnie biel.
Wybaczcie zwłokę. Początkowo mój komputer postanowił usunąć notkę wraz z Wordem, później miałam problemy z Blogspotem. Postaram się, aby więcej nie było takich przerw.
Kobieto jesteś moim mistrzem ! Piszesz tak...tak...tak głęboko.
OdpowiedzUsuńAż brak słów na opisanie tego co czułam gdy to czytałam.
Sakura wreszcie się wybudziła, no i Sasuke. Naruto z Hinatką. Świetne.
Prosze o przysłanie autografu dla największej fanki!
Mam nadzieje, że rozdział 3 pojawi się szybciej, niż ten ale będę cierpliwie czekać.
Pozdrawiam. ;*
Nawet nie wiesz jak uśmiecham się w tym momencie! Głębia... hmm, mam chyba jakiś wrodzony talent do tego, bo ja jej nie wyczuwam, haha. Ale cieszę się, że jest, to ważny element opowiadań.
UsuńAutograf oczywiście dostaniesz, ale pod warunkiem, że i Ty mi dasz swój!
Pozdrawiam
Mari :3
Mari, ty niepoważna, utalentowana kobieto!
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, ja tu wszystko pięknie pogrupuję, ano spójrz na godzinę dodania komentarza. Widzisz? A ja jutro o piątej wstaję ;__; Życie jest brutalne.
1. Powiem tak. Rozdział strasznie, strasznie, strasznie krótki, nie wydarzyło się w nim nic konkretnego, a i tak serce łomocze mi jakbym przeczytała fragment finałowej sceny jakiegoś światowego bestsellera. Mówię tu o zasłużonym bestsellerze, nie "Zmierzchu", czy "Pięćdziesięciu twarzach Greya", bo autorki tych tforów nie dorastają ci do pięt.
2. Już tłumaczę co Akemii ma na myśl. A zatem, twój styl pisania... cud! Rozterki Sakury, poranek na kacu, dobra wieść, rozterki Sakury - oto, co się działo. A było to wszystko tak cudownie, niesamowicie opisane, że aż dech zapierało. Naprawdę czytając to, byłam pod wrażeniem. Z łatwością operujesz językiem i sprawiasz, że czytelnik czuje dokładnie to, co bohater, skłaniasz go też do rozmyśleń. Dużo Bloggerów, w tym nie tak dawno ja (przyznam się xD), próbuje na siłę zamienić proste, polskie słowa w jakiś wyniosłe, co brzmi nieraz niesamowicie sztucznie. Och, ludzie ze zwykłego "usiadłem", potrafią zrobić cuda, byleby brzmiało to profesjonalniej. Wiesz o co mi chodzi. Niektórzy tego nadużywają i tekstu nie czyta się najlepiej. Ty piszesz prostym językiem, ale, jak wspominałam wyżej, potrafisz operować nim w ten sposób, że czytelnik ma poczucie, że autor jest doświadczonym pisarzem, nie używając żadnych wyrafinowanych słów. Jeżu, skomplikowałam to, ale mam nadzieję, że wiesz o co chodzi. Nie ma powtórzeń, wszystko ma sens, zdania są ładne ułożone - cudo!
Oby następny rozdział pojawił się szybciej.
Życzę weny, czasu i inspiracji - bo to dla każdego blogera/pisarza jest najważniejsze w tym fachu.
Dodam na sam koniec, że czytając ten rozdział, twój styl skojarzyłam z pisarką Laini Taylor, mimo że ta pisze w trzeciej osobie. Ale babeczkę podziwiam i ciebie jednocześnie też <3
Pozdrawiam!
Bez ładu i składu to, no ale jest xD
Ojezu, dopiero się zabrać za odpisywanie na komentarz...
UsuńWiem, wiem, że jest krótki! Nie mogę złapać sił, żeby napisać coś długiego, nie zawierając przy tym w jednym rozdziale miliarda scen, bo moje opowiadanie składałoby się z maksymalnie 10 rozdziałów, a tego raczej nie chcemy. :c Będę starać się skrobać coś dłuższego.
Oj, nawet nie wiesz, jak mi humor poprawiłaś! Wy widzicie w moim stylu pisania coś, czego ja nie widzę, a chciałabym. Tak więc, jeśli tak faktycznie jest, to tylko cieszyć się i pisać, pisać dalej! Moje serduszko dzięki Tobie rozmięka!
Pozdrawiam!
I ze składem, wszystko zrozumiałe, haha