Nie wiem gdzie jestem, ani ile czasu. Straciłam świadomość,
moje zmysły szaleją. Oddech jakby odbijał się echem, jednak od czego? Czy jest
tu coś… poza mną?
Próby podniesienia się były nadaremno, więc najzwyczajniej w świecie z nich zrezygnowałam. Cisza z każdą chwilą doprowadzała mnie do szału. Jestem karana za to, co robiłam? Po głowie chodziło mi wiele myśli, jednak żadna z nich nie przyniosła do tej pory odpowiedzi na moje pytania.
Rozglądam się jak szalona z nadzieją, że ujrzę coś innego, niż ciemność. Przed twarzą pojawia mi się para oczu. Niezwykle głębokie, czarne, tajemnicze. Spoglądam w nie z lekką niepewnością. Zatracam się. Czemu jednak patrzą one na mnie z taką surowością? Z taką wrogością? To boli. Czuję, jak to spojrzenie wypala dziurę w moim sercu. Odwracam głowę w inną stronę. Nie chcę, nie mogę, nie dam rady dłużej oglądać tych tęczówek. Prześladują mnie. Przeszywają na wylot.
Próby podniesienia się były nadaremno, więc najzwyczajniej w świecie z nich zrezygnowałam. Cisza z każdą chwilą doprowadzała mnie do szału. Jestem karana za to, co robiłam? Po głowie chodziło mi wiele myśli, jednak żadna z nich nie przyniosła do tej pory odpowiedzi na moje pytania.
Rozglądam się jak szalona z nadzieją, że ujrzę coś innego, niż ciemność. Przed twarzą pojawia mi się para oczu. Niezwykle głębokie, czarne, tajemnicze. Spoglądam w nie z lekką niepewnością. Zatracam się. Czemu jednak patrzą one na mnie z taką surowością? Z taką wrogością? To boli. Czuję, jak to spojrzenie wypala dziurę w moim sercu. Odwracam głowę w inną stronę. Nie chcę, nie mogę, nie dam rady dłużej oglądać tych tęczówek. Prześladują mnie. Przeszywają na wylot.
W głowie mi huczy. Zaciskam zęby i pięści. Tylko na to mnie
stać. Chcę stąd uciec. Wydostać się. Poznać prawdę! Co się stało? Dlaczego się
tu znalazłam? Dlaczego ja? Staram się być silna, jednak to za trudne.
Pokonywanie przeszkód? To nie dla mnie. Śmierć jest ukojeniem. Coś jednak mówi,
że nie powinnam. Będzie lepiej. Tutaj? To niemożliwe.
Wzdrygam się, kiedy dochodzi do mnie podmuch wiatru.
Temperatura wyraźnie się obniżyła, jednak z jakiej przyczyny? Jest tyle rzeczy,
których nie rozumiem. Umysł pozostaje pusty, jakby coś go blokowało. Może to
ja? Może to ja stawiam taką barierę? Ale
przecież… nie mam powodu, aby zamykać samą siebie w takim miejscu. Prawda?
Biorę głęboki oddech. Trzeba spróbować. Nie mogę się bać… niczego, bo przecież
jestem tu tylko ja! Zagubiona, jednak jestem. Oddycham, funkcjonuję. Zamykam
oczy. *Skup się* powtarzam. Wdech i wydech. Rozluźniam się. Wspomnienia. To one
się tu liczą. Próbuję je przywołać. Na marne. Coś mnie od nich odpycha,
odciąga. Muszę, muszę to zrobić choćby
nie wiem co. Nie mogę się poddać. Już prawie! Jeszcze tylko trochę… Zaraz ich
dotknę!
Ból. Rozsadza czaszkę od wewnątrz. Czy to kara za to, że
chciałam się czegoś dowiedzieć? Nasila się. I znów to ciemne spojrzenie. Strach
mnie paraliżuje. Chłód owiewa moje ciało, powodując niekontrolowane drżenie.
Łzy spływają po policzkach. Nie wytrzymam, to jest zbyt mocne, zbyt silne.
Szarpię rękoma potęgując tylko swoje cierpienie. Widzę krew, spływa od
nadgarstków, po dłoniach, kończąc na ziemi. Zaciskam pięści. Czy to mój koniec?
Jeśli tak ma to wyglądać, wolę tu tkwić. Wiercę się z nadzieją na oswobodzenie.
Ulga nie nadchodzi. Uczucie, jakby ktoś rozrywał mnie na kawałeczki. Pomocy!
Nie ma nadziei. Nie umieram, chociaż tak właśnie się czuję.
Leżę bezsilna, co mogę zrobić? Wszystko zdaje się powoli normować. Nareszcie.
Los nie jest dla mnie łaskawy. Nadchodzi nowa fala bólu.
Mocniejsza niż dotychczas. Nie wytrzymuję. Otwieram usta, a z gardła wydobywa
się głuchy krzyk. Szybko znajduje bliźniaka, który już po chwili tak jak poprzednik
wydostał się na zewnątrz.
Niech mi ktoś pomoże!
*
Szedłem korytarzem szpitalnym. To była już norma. Codziennie
przemierzałem tę samą trasę z kubkiem kawy w dłoni. Tak było i tym razem.
Każdego dnia pytałem o jej stan. Lekarze nie umieli mi pomóc. Ile razy można
słuchać, że stan jest stabilny, jednak pacjentka uszkodziła głowę i musi się
zregenerować? Dwa miesiące. Już tak długi czas nie daje oznak życia. Każdy
traci nadzieję, jednak nie ja. Jest dla mnie ważna, bardzo. Nie umiałbym
zapomnieć, przestać tu przychodzić. Jak można wymazać z pamięci człowieka,
który tak wiele dla Ciebie znaczy?
Przystanąłem, kiedy dotarłem do właściwych drzwi. Musiałem odetchnąć. Patrzenie na jej bladą twarz, włosy porozrzucane na poduszce i ręce, do których podpięta była cała aparatura… To było zbyt bolesne. Nacisnąłem klamkę. Drzwi skrzypnęły. Powoli wsunąłem się do środka. Mój wzrok od razu spoczął na NIEJ. Była jak duch. Nie wiedziałem nawet, czy mnie słyszy. Nie wiedziałem, kiedy się obudzi. Nie przyjmowałem do siebie wiadomości, że miałoby być inaczej. Ona będzie żyć. Musi. Pogłaskałem ją po głowie. Ile bym dał, żeby móc znów ją przytulić, porozmawiać. Zobaczyć jej uśmiech, poczuć tak kochany przez wszystkich zapach wiśni.
Przymknąłem powieki. Wspomnienia zaczęły napływać do głowy. Każdy jej gest, spędzone razem chwile. Nasze pierwsze spotkanie… było już tak dawno. Znamy się od małego. Jej radość z faktu, że cała nasza paczka trafiła do tego samego liceum. Jej cierpienie… wypadek. Nie chciałem na to patrzeć. Pokręciłem głową, by odpędzić od siebie niechciane myśli, a wzrok skierowałem na ścianę. Patrzyłem w nią tępo, nie odbierając nic z świata zewnętrznego. Mechanicznie upiłem łyk napoju. Zapomniałem, że był jeszcze gorący, jednak poparzony język nie robił na mnie wrażenia. To nie miało znaczenia. Nie przy ogromie cierpienia, jaki ona przeżywała.
Wyrzuciłem papierowe naczynie do kosza. Poczułem powiew chłodu i wtedy to zobaczyłem. Ona drżała! Drżała z zimna, a jej oczy wylewały gorzkie łzy. Szybko zamknąłem okno i natychmiastowo znalazłem się przy niej. Nakryłem dokładniej kołdrą, a dłonią jeździłem po jej policzku. Była tak delikatna, tak krucha. Uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu jakaś poprawa. Odbierała bodźce, które płynęły do niej z naszego świata. Mogło być już tylko lepiej. Opuściłem pomieszczenie w celu znalezienia lekarza. Musiał dowiedzieć się o tym, co się stało. Rozglądałem się w poszukiwaniu tej jednej osoby. Krzyk. Do moich uszu doszedł przerażający krzyk, który wręcz błagał o pomoc. Biegnąc, wróciłem do sali. Kolejny. Zacisnąłem pięści. Słuchanie tego rozrywało moje serce. Nie zorientowałem się, kiedy przy łóżku stanęła pielęgniarka z osobą, którą jeszcze chwilę temu usiłowałem znaleźć. Zarejestrowałem tylko jak wpuszczają coś do jej kroplówki i bandażują ręce. Zakrwawione ręce. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć? Spuściłem głowę. Poczułem dłoń na ramieniu. Starszy mężczyzna w białym kitlu uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
Przystanąłem, kiedy dotarłem do właściwych drzwi. Musiałem odetchnąć. Patrzenie na jej bladą twarz, włosy porozrzucane na poduszce i ręce, do których podpięta była cała aparatura… To było zbyt bolesne. Nacisnąłem klamkę. Drzwi skrzypnęły. Powoli wsunąłem się do środka. Mój wzrok od razu spoczął na NIEJ. Była jak duch. Nie wiedziałem nawet, czy mnie słyszy. Nie wiedziałem, kiedy się obudzi. Nie przyjmowałem do siebie wiadomości, że miałoby być inaczej. Ona będzie żyć. Musi. Pogłaskałem ją po głowie. Ile bym dał, żeby móc znów ją przytulić, porozmawiać. Zobaczyć jej uśmiech, poczuć tak kochany przez wszystkich zapach wiśni.
Przymknąłem powieki. Wspomnienia zaczęły napływać do głowy. Każdy jej gest, spędzone razem chwile. Nasze pierwsze spotkanie… było już tak dawno. Znamy się od małego. Jej radość z faktu, że cała nasza paczka trafiła do tego samego liceum. Jej cierpienie… wypadek. Nie chciałem na to patrzeć. Pokręciłem głową, by odpędzić od siebie niechciane myśli, a wzrok skierowałem na ścianę. Patrzyłem w nią tępo, nie odbierając nic z świata zewnętrznego. Mechanicznie upiłem łyk napoju. Zapomniałem, że był jeszcze gorący, jednak poparzony język nie robił na mnie wrażenia. To nie miało znaczenia. Nie przy ogromie cierpienia, jaki ona przeżywała.
Wyrzuciłem papierowe naczynie do kosza. Poczułem powiew chłodu i wtedy to zobaczyłem. Ona drżała! Drżała z zimna, a jej oczy wylewały gorzkie łzy. Szybko zamknąłem okno i natychmiastowo znalazłem się przy niej. Nakryłem dokładniej kołdrą, a dłonią jeździłem po jej policzku. Była tak delikatna, tak krucha. Uśmiechnąłem się pod nosem. W końcu jakaś poprawa. Odbierała bodźce, które płynęły do niej z naszego świata. Mogło być już tylko lepiej. Opuściłem pomieszczenie w celu znalezienia lekarza. Musiał dowiedzieć się o tym, co się stało. Rozglądałem się w poszukiwaniu tej jednej osoby. Krzyk. Do moich uszu doszedł przerażający krzyk, który wręcz błagał o pomoc. Biegnąc, wróciłem do sali. Kolejny. Zacisnąłem pięści. Słuchanie tego rozrywało moje serce. Nie zorientowałem się, kiedy przy łóżku stanęła pielęgniarka z osobą, którą jeszcze chwilę temu usiłowałem znaleźć. Zarejestrowałem tylko jak wpuszczają coś do jej kroplówki i bandażują ręce. Zakrwawione ręce. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć? Spuściłem głowę. Poczułem dłoń na ramieniu. Starszy mężczyzna w białym kitlu uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
-Jeśli pani Haruno reaguje w ten sposób oznacza to, że jej
mózg powoli zaczyna normalnie funkcjonować.
-Co to oznacza?
-Niedługo powinna się wybudzić – poklepał mnie po plecach i
wyszedł. Stałem osłupiały. Rzuciłem dziewczynie ostatnie spojrzenie i
skierowałem się do samochodu. Musiałem odreagować. Za dużo wydarzeń, za dużo
informacji jak na jeden dzień.
Biorąc pod uwagę godzinę, do domu dotarłem dość szybko. Nie
zdążyłem zdjąć kurtki, a rozdzwonił się mój telefon. Westchnąłem, jednak
nacisnąłem zieloną słuchawkę. Nie chciało mi się nawet patrzeć kto chce się ze
mną skontaktować. Rozmowa była krótka, ale jasna. Złapałem z powrotem za
kluczyki, wsiadłem do auta i odjechałem w kierunku domu przyjaciela. Ja, on i
Sakura, tworzyliśmy zgraną trójkę.
10 minut jazdy i byłem na miejscu. W drzwiach przywitał mnie
wysoki mężczyzna. Zasiedliśmy w salonie i od razu przeszliśmy do konkretów. W
ruch poszedł alkohol. Potrzebowałem tego i najwyraźniej było to po mnie widać,
skoro co chwilę dostawałem pytające spojrzenie.
-Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy smucić – zacząłem.
Musiałem odpowiednio dobrać słowa. Podrapałem się po głowie. –Mówią, że
niedługo się wybudzi. Zaczęła odczuwać bodźce, reagować. Problemem jedynie jest
fakt, że jest to głównie ból.
Cisza. Zero odzewu. Właśnie to mi odpowiedziało. Spojrzałem
smętnie na butelkę sake, jaką trzymałem. Przechyliłem ją i wlałem zawartość do
ust. Chciałem się upić. Do nieprzytomności. Co ma się dziać, to będzie.
*
Spokój. To jest to, co właśnie czuję. Nie wiem co takiego
się stało, lecz przyjemne uczucie rozeszło się po moim ciele, promieniując w
dłoni. Przyniosło mi ukojenie w cierpieniu. Przymykam oczy rozkoszując się
chwilą. Czuję się nad wyraz spokojna. Zmęczona. Walczę. Obawa o życie jest
silna, jednak pragnienie snu ją zwycięża. Co takiego może mi się tu stać?
Powieki opadają, wypuszczam powietrze z ust. Morfeusz zabiera mnie do swojej
krainy.
*Mała dziewczynka, na
oko w wieku 7 lat biegnie po polu. Ubrana jedynie w zieloną, zwiewną
sukieneczkę na ramiączkach. Sandały trzyma w dłoni. Śmieje się. Wiatr rozwiewa
jej różowe włosy i dodaje uroku. Za nią biegną dwaj chłopcy. Ganiają się. Cała
trójka jest szczęśliwa. Widać, że żywią się dużym uczuciem, a więzi, jakie ich
łączą są mocne.
-Spróbujcie mnie
złapać! – krzyczy drobna istotka i ucieka dalej. Bawi się świetnie. Nie zauważa
jednak korzenia, jaki wystaje z ziemi. Potyka się i turla w dół, uderzając o
kamień. Po polanie rozlega się krzyk.
-Sakura! – dwójka przyjaciół
zbiega z górki jak najszybciej. Muszą sprawdzić, czy jest cała. Czy nic się jej
nie stało. Przecież jest ich księżniczką. Obiecali sobie, że będą ją chronić.
Jest zbyt delikatna. Zło tego świata może ją przygnieść. Dopadają do niej jak
najszybciej. Siedzi skulona na trawie. Z oczu leją się łzy. Nie myślą długo.
Przytulają ją mocno. –Nic Ci nie jest? –kręci głową, jednak pokazuje rozbite
kolano. Rana nie jest duża, wystarczy ją czymś przemyć. Pomagają jej wstać…*
Budzę się, dysząc ciężko. Co to było? Czy to było moje wspomnienie?
Czy to ja? Jeśli tak, kim byli Ci chłopcy? I dlaczego mówili do mnie Sakura? Czy to właśnie jest moje imię?
Za dużo zagadek. W głowie znów zaczyna pulsować. Czy wszystko, co utraciłam w
końcu do mnie wróci? Kręcę głową. Życie jest takie poplątane. Chociaż… czy mogę
tak powiedzieć? A może zamknięcie we własnej głowie czyni mnie już martwą?
Chciałabym się obudzić. Zobaczyć kogoś, kogo znam. Niech wyjaśni mi, co się
dzieje, co się stało. Jak się tu znalazłam, a co najważniejsze – kim jestem. To
jest mój cel i osiągnę go. To ja tu rządzę. Jeśli jakoś się tu dostałam, musi
być też wyjście i nie poddam się, dopóki go nie znajdę.
Okej, pod Prologiem zapomniałam się przywitać, więc zrobię to teraz: witam na moim blogu! Mój nick to Mari, znajomi lubią zwać mnie też Cherry. Tematyką opowiadania będzie SasuSaku. I jak widać, na razie panują dwa czasy. Przeszły - w świecie zewnętrznym i teraźniejszy - w głowie Sakury. Obiecuję, że to wszystko się wkrótce unormuje.
Nie będę Wam obiecywała terminów, w jakich notka się ukaże. Piszę, kiedy mam wenę i czas. Możecie pytać mnie, kiedy mniej więcej można się jej spodziewać (zapraszam na GG, numer w dziale "Kontakt") i będę starała się wtedy jakoś określić.
Kiedyś na onecie był zwyczaj: dedykacje. I dziś to zrobię. Zadedykuję pierwszy rozdział mojego opowiadania Akemii. Kochana, dziękuję za nasze rozmowy! Naprawdę bardzo Cię polubiłam i tylko dzięki Tobie prowadzę bloga! Więc moja "1" jest dla Ciebie. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, haha!
No i taka mała prośba ode mnie: komentujcie. Zostawiajcie ślad po sobie. Nie wiecie jaką radość sprawia czytanie komentarzy, naprawdę poprawiają humor i sprawiają, że człowiek chce pisać.
Dziewczyno jesteś nieziemska, kiedy czytałam ten rozdział czułam jakbym sama brała w nim udział. Dobrze opisujesz emocje, na prawde świetnie. Martwi mnie jednak, że Sakura nic nie pamięta... Przynajmniej wszystko na to wzkazuje. Jak zareaguje Sasuke? :CC Jestem tak bardzo ciekawa... ;((
OdpowiedzUsuńBolga dodaje do obserwowanych, jest megaaaa. ^^
Zapraszam również do siebie, miło będzie jeśli zajrzysz, przeczytasz, skomentujesz i zaobserwujesz, też dopiero zaczynam.
Pozdrawiam i życzę dużo weny. ;**
http://kroniki-konohy.blogspot.com/
Cieszę się, że tak to odbierasz, i że opowiadanie faktycznie wciąga Cię w swój świat. Przyznam, że opisywanie emocji to coś, czego nie znoszę, ale muszę jakoś dawać radę, haha.
UsuńCóż, co do Sakury, to okaże się w najbliższym czasie, tak jak poznamy reakcję Sasuke. Na razie nic nie zdradzam!
A na bloga z chęcią zajrzę ;)
Hmm...czyli Sakura była w śpiączce. A teraz nic nie pamięta, tak? Ciekawe. Zapowiada się na coś naprawdę interesującego. I tak jak napisał ktoś wyżej, bardzo dobrze opisujesz uczucia. Też na to zwróciłam uwagę :) Podoba mi się, choć nie do końca jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam te czasy... Będę czekać na następny rozdział, może wtedy moje wątpliwości się rozwieją. pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńHmm, faktycznie zaplątałam z informacją o czasach, więc już wyjaśniam: chodzi o czasy, w jakich piszę, nie czas trwania akcji. Sakura nadal jest w śpiączce. Zresztą... niedługo wszystko się rozplącze, mogę to obiecać!
UsuńPozdrawiam
Mari ;)
Ahaa :) Dziękuję za wytłumaczenie, to mi trochę wszystko rozjaśniło. Mam nadzieję, że nowy rozdział ukaże się już niedługo :) pozdrawiam!
UsuńWitam, zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. ;))
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz tu. >>>> http://kroniki-konohy.blogspot.com/p/liebster.html . ;**
Cudo :)
OdpowiedzUsuń