poniedziałek, 29 września 2014

6 - Stand up and make yourself count

Siedział za biurkiem we własnym biurze, wpatrując się w monitor laptopa stojącego przed nim. Umysłem wędrował gdzieś daleko od miejsca, w jakim przebywał. Odciął się od świata na kilka dni, ale musiał wrócić w końcu do pracy. Jako prezes jednego z najlepszych, czołujących na rynku światowym biur architektonicznych nie mógł pozwolić sobie na bałagan w firmie. Dawno temu założył ją jego ojciec, mając nadzieję, że w przyszłości przejmą ją jego synowie. Jedna skomplikowana sytuacja nie mogła doprowadzić do upadku interesu, któremu poświęcił całe swoje życie, czas i serce. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś takiego miało miejsce. Pomimo młodego wieku miał zamiar kontynuować jej sukces, doprowadzając rodzinną firmę na same szczyty. Był tylko jeden problem… jak miał się skupić, jeśli w jego głowie panował istny mętlik?

Zacisnął pięści na kolanach, doprowadzając do zbielenia knykci. Postanawiając, że przemyśli wszystko później, potrząsnął głową. Wzrokiem wrócił do raportów, jakie zaczął przeglądać tuż po przyjściu do pracy. Obok, stała w dalszym ciągu prawie nie zaczęta kawa, która zdążyła wystygnąć przez cały ten czas. Westchnął, upijając łyka czarnego napoju, nie przejmując się jego temperaturą. Ostatnie kilka dni przeminęły tak szybko, że nawet nie zorientował się, kiedy tak naprawdę się to stało. Miał wrażenie, że zaledwie wczoraj przeprowadził ciężką rozmowę z przyjacielem, podczas której wyznał mu wszystko, co go obciążało. Pomimo dość krótkiej nieobecności, miał wielkie zaległości, którymi musiał się teraz zająć. Na blacie jego biurka piętrzyły się teczki z dokumentami, czekającymi tylko na złożenie na nich podpisu, raporty oraz tuby z projektami, którymi miał zająć się osobiście. Pozostałe stały pod ścianą, czekając na ostateczną akceptację i wręczenie ich klientom.
Zdążył zapomnieć, jak to jest siedzieć cały dzień i kontrolować pracowników oraz ich działania. Miał ochotę wyrwać się z tego miejsca, zostawić je na kilka miesięcy i zaszyć się w jednym z domków wypoczynkowych, jakie należały kiedyś do rodziny Uchiha. Bywali tam dość często. Każda wolna chwila była dobrym powodem, żeby się tam znaleźć.

Odłożył na bok kartkę, którą właśnie przeglądał i podniósł słuchawkę telefonu, kiedy ten zaczął dzwonić.

-Panie Uchiha, ma pan gościa.
-Wpuść

Drzwi otworzyły się, a czarne oczy zetknęły się z burzą siwych włosów oraz samotną tęczówką. Kakashi Hatake – bo tak nazywał się mężczyzna, który właśnie wszedł do środka, był starym przyjacielem rodziny Uchiha, jak i jego dawnym nauczycielem. Hatake opiekował się nim, kiedy jego rodzice byli w podróżach służbowych. Był jego ojcem chrzestnym i jedną z osób, która ustawiała go do pionu, kiedy tego potrzebował. Jedno oko przesłonięte miał opaską. Była to pamiątka po szaleńczych latach młodości. Po wypadku, w którym zginął jego przyjaciel uspokoił się, dołączając do agencji detektywistycznej. W tym fachu nie miał sobie równych, co udowadniał za każdym razem, kiedy otrzymywał zlecenie.

Kiwnął głową na znak przywitania, w odpowiedzi otrzymał to samo, oraz chwilę ciążącego milczenia.

-Sasuke, planujesz coś zrobić?
-O czym dokładnie mówisz?
-Nie baw się ze mną, Naruto powiedział mi o wszystkim.
-To nie twoja sprawa – warknął, wściekły na blondyna, że ten wygadał się w tak ważnej sprawie. Żałował swojej decyzji, bojąc się, że ten nie będzie w stanie dochować tajemnicy i jak się właśnie przekonał – miał całkowitą rację.
-Sasuke, do cholery jasnej, masz zamiar to ignorować?!
-To nie jest twoja sprawa! – powtórzył, czując, jak wzrasta w nim gniew –Nie powinieneś o tym wiedzieć. Nie myśl, że skoro ten głąb ci wszystko wyśpiewał, możesz się w to mieszać!
-DOŚĆ! Mam już dość, jak olewasz całą sytuację! Akatsuki szaleje, a ty nic z tym nie zrobisz!
-Robię! Z całych sił starałem się jej unikać. Odpychałem ją, za każdym razem nieświadomie mówiąc o kilka słów za dużo. Miałem nadzieję, że to pomoże, ale nie, to nie działa. Co według ciebie mam jeszcze zrobić? Zamknąć ją w piwnicy, związać i nie wypuszczać aż do śmierci?!
-Więc masz zamiar się poddać, tak? Po prostu odpuścić i dać im działać?
-Nie dam im działać, bo nie będą mieli więcej powodów, żeby to zrobić.
-Zapomniałem, że twoją odpowiedzią na każdy problem jest od zawsze ucieczka – warknął zirytowany zachowaniem chłopaka. Nie potrafił zrozumieć, jak radosny nastolatek przez jedno wydarzenie mógł zmienić się w tak nieczułą osobę. Według niego, było to zachowanie co najmniej dziwne, żeby po utracie rodziny, odpychać pozostałe osoby, jakim jeszcze zależało  -Pamiętaj tylko, że wspomnienia może odzyskać, ale życia po następnym wypadku już nie…
-ZAMKNIJ SIĘ! Po prostu się zamknij! – dyszał wściekły, wciskając palce w oparcie fotela. Po raz pierwszy od dłuższego czasu był tak wściekły. Po raz pierwszy w życiu podniósł głos na osobę, której zawdzięczał tak wiele.
-Powiedziałem, co chciałem. Przemyśl to, zanim będzie za późno… - po tych słowach wyszedł, zostawiając go samego.

Usiadł na poprzednim miejscu, chcąc wrócić do pracy, jaka mu została przerwana, ale po raz kolejny miał problemy z koncentracją. Po głowie huczały mu słowa dawnego nauczyciela oraz rozmowa z przyjacielem. Przed oczami miał obraz zakrwawionego ciała dziewczyny, który przemieniał się następnie w jej przerażoną do granic możliwości twarz. Wiele razy powtarzał, że uganiające się za nim fanki były irytujące, jednak teraz mógł powiedzieć to o danej sytuacji. Myślał, że się z nią uporał, jednak ta wciąż wracała wraz z kolejnymi, coraz to większymi zagadkami.

Westchnął, przeczesując ręką włosy. Musiał w końcu skupić się na tym, co najważniejsze na dany moment. Chciał wreszcie wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli, jednak po raz kolejny przeszkodziła mu w tym dzwoniąca komórka, a znajoma twarz pojawiła się na jej wyświetlaczu.

-Co jest, głąbie?
-Sasuukeee! Zgadnij co!
-Nie mam na to ochoty, sprężaj się, mam dużo roboty
-Jak zwykle towarzyski. Wiem jak rozwiązać nasz problem!
-Nasz problem? – uniósł brew w geście zdziwienia, którego blondyn nie mógł zobaczyć.
-No nasz. Twój, mój i Sakurci! Nie martw się, jest świetny, więc w ramach nagrody zabierzesz mnie na ramen!
-Możesz przejść do konkretów? – mruknął, znudzony rozmową, opierając głowę na dłoni –Sprawa nawet ciebie nie dotyczy…
-Twoja postawa doprowadza mnie do łez! Opowiem ci wieczorem, kiedy do mnie przyjdziesz! Razem z wielką porcją ramenu, która będzie prezentem za mój geniusz i błyskotliwość!
-Nie
-Ale Sasukeee! – usłyszał długi pisk. Był głośny na tyle, że odsunął słuchawkę od ucha.
-Powiedziałem: nie
-Nie bądź gburem, będzie fajnie!
-A dasz mi wreszcie święty spokój?
-TAK!
-Będę, ale nie oczekuj, nie wiadomo czego – zakończył szybko rozmowę, zanim usłyszałby po raz kolejny prośbę o przyniesienie ulubionej potrawy chłopaka. 

Nie potrafił zrozumieć, jak ten mógł żywić się jednym daniem, będąc jednym z najlepszych kucharzy. Posiadał restaurację, w jakiej jadały celebryci i inne bogate osobistości. Zawsze zastanawiał się gdzie on to wszystko mieści. Ich znajomi wysnuwali nawet teorie o Uzumakim, który w poprzednim wcieleniu musiał być krową, a pozostałością po tym było kilka żołądków bez dna, które trawiły tylko ramen z budki Ichiraku. Związane z nią było wiele wspomnień z ich młodości, kiedy to jeszcze byli nierozłączną trójką.

Zajęty uzupełnianiem i czytaniem zalegających papierów, nie zwrócił uwagi na szybko upływający czas. Jego uwagę przykuła sekretarka, która po wejściu do gabinetu oznajmiła, że czas pracy dobiegł końca.

Był zadowolony z siebie. Coś w końcu pochłonęło go na tyle, że mógł chociaż przez chwilę nie myśleć o niczym innym. Pozwoliło mu to wyzbyć się wyrzutów sumienia na te kilka godzin. Zauważył jednak, że zapominając o problemach, zapomniał również o zjedzeniu czegokolwiek w ciągu dnia, dlatego chcąc, czy nie chcąc, zmuszony był do kupna jedzenia na wynos, przed obraniem drogi do blondyna.

Czekając na zamówienie, wpatrywał się w pędzące za szybą samochody. Większość spieszyła się do domów, do rodzin, czy ukochanych. Myśl o posiadaniu kogoś bliskiego sercu napędzała je do dalszej pracy. Dodawała chęci do życia i powodowała, że przestrzeń, w której się mieszkało, nie wydawała się być pusta. On już dawno nie miał do kogo wracać. Jego willa, choć wielka i imponująca, była zimna w środku. Pozbawiona jakiegokolwiek uczucia.

Do domu państwa Uzumaki dojechał po 18, ze względu na dość długie oczekiwanie w korkach. Szybkim krokiem doszedł do drzwi wejściowych, które otworzyły się jeszcze zanim zdążył zapukać, a on sam został wciągnięty za rękaw do ciepłego holu.

-Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz! Jesteś najlepszy, gburze!
-Hmph… - zdjął kurtkę oraz buty, a następnie szybkim ruchem uderzył chłopaka w tył głowy, co spowodowało jego lekkie zachwianie.
-A to za co było?! – był pewien, że krzyk ten słyszała cała okolica. Już dawno przekonał się, że jego przyjaciel nie potrafi być cichy.
-Za długi jęzor – warknął, omijając blondyna w przejściu i kierując swoje kroki do kuchni –Wyjaśnisz mi łaskawie dlaczego Kakashi wie o czymś, o czym wiedzieć nie powinien?
-Bo wiesz… pomyślałem, że może on przemówi ci jakoś do rozumu. Zawsze się go słuchałeś, kiedy chodziło o poważne sprawy!
-Mam więc dla ciebie radę: nie myśl –złapał za pałeczki, siadając na wysokim krześle i zaczynając jeść swój pierwszy od poprzedniego dnia posiłek –Co to za błyskotliwy pomysł, na który wpadłeś?
Czekał na odpowiedź, jednak kiedy po dłuższej chwili jej nie usłyszał, uniósł głowę znad miski, aby dostrzec chłopaka zajętego pochłanianiem w ekspresowym tempie kolejnych porcji makaronu, czemu towarzyszyły dziwne i nieprzyjemne odgłosy. Poddał się, stwierdzając, że uzyska odpowiedź nieco później.

Po skończonej obiadokolacji zajęli wygodne miejsca w salonie, wpatrując się w siebie wzajemnie i próbując odczytać coś z twarzy osoby siedzącej naprzeciwko. O ile twarz Uchihy pozostawała kamienna i bez emocji, Uzumaki nie mógł powstrzymać się od prób rozśmieszenia bruneta, robiąc miny, jakie doprowadziłyby każde dziecko do płaczu i to bynajmniej nie ze śmiechu.

-Gdzie jest… - urwał, nie chcąc wymieniać imienia, które po prostu utkwiło mu w krtani, nie pozwalając się wymieniać.
-Nie martw się, jest w sypialni razem z Hinatą i babunią Tsunade. Mają zajęcia.
-Więc?
-Co? – blondyn podrapał się po głowie –A, tak! Więc mam idealny plan, jak zakończyć ten mały… kłopot.

Przewrócił oczami, obserwując ekscytację rosnącą w przyjacielu. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, a zacznie skakać w miejscu, lub wybuchnie niczym wulkan, zalewając go falą dziwnych pomysłów, które każdego zdrowego człowieka doprowadziłyby do szału.

-Powiesz wreszcie?
-Zrobiłeś się strasznie niecierpliwy! Stwierdziłem, że skoro metoda unikania nie działa, to powinieneś się do niej zbliżyć, a najlepiej to zrobisz, kiedy zamieszka z tobą!

Nie, tego się nie spodziewał. To zdanie dudniło mu w uszach niczym dzwony kościelne. Jego twarz przybrała jeszcze chłodniejszą maskę. Szukał jakiegokolwiek znaku, że propozycja ta była tylko żartem, ale takiego nie było, co spowodowało, że nerwy zaczęły w nim buzować.

-Jak to sobie wyobrażasz? Że po prostu podejdę do niej i stąd wywiozę?! Widziałeś liścik, wiesz, jakie są warunki!
-Ale to najbezpieczniejsze wyjście! Skoro nie jest bezpieczna bez ciebie, to może będzie z tobą!
-Ona się mnie boi, rozumiesz?! B-O-I – przeliterował, kładąc nacisk na każdą literę –Nie ma możliwości, żebym wziął ją do siebie!

Wstał, zaczynając krążyć po pokoju w celu uspokojenia. Nie pojmował jak ktokolwiek, kto orientował się w tej zaplątanej sytuacji, mógł zaproponować coś tak niedorzecznego. Nie mieściło mu się to w głowie!

-Sasuke, gdzie idziesz?!

Nie odpowiedział. Szybkim ruchem narzucił na siebie skórzaną kurtkę, a następnie buty. W momencie, kiedy jego palce zaciskały się na klamce, poczuł szarpnięcie w tył. Obrócił się za siebie, lodowatym spojrzeniem mierząc niebieskie tęczówki przepełnione smutkiem, ale i nadzieją, której on sam nie posiadał.

-Wspiąłeś się na wyżyny głupoty, Naruto!
-Możesz mieć mnie za idiotę, ale to najlepsze wyjście! Musisz ją po prostu do siebie przekonać, a nie straszyć!

Pozostawiając to bez komentarza, wyszedł, trzaskając drzwiami. Pełen negatywnych emocji wsiadł za kierownicę auta i odjechał. Będąc na drodze co chwilę przyśpieszał i wymijał kolejne samochody. Nie zwracał uwagi na ograniczenia prędkości. Chciał po prostu jak najszybciej znaleźć się u siebie, gdzie będzie mógł odejść do krainy Morfeusza.

Zaglądając jeszcze do skrzynki, wyciągnął z niej plik kopert i wszedł z nimi do środka, rzucając je niedbale na stolik w salonie. Zrzucił z siebie ciążącą kurtkę i niepotrzebne buty oraz zajął się rozpinaniem koszuli, jaką miał na sobie. W tym samym czasie, jedną ręką sięgnął po czarną kopertę, która wyraźnie wyróżniała się spośród innych. Obrócił ją, a w głowie zawył alarm, kiedy nie zobaczył wpisanego adresata ani odbiorcy. Była pusta, a on sam był pewien, kto mógł dostarczyć ją do jego domu.

Nie zwracając uwagi na nic, otworzył kopertę, wyciągając z niej zawartość. W środku znajdowały się dwie fotografie. Serce zabiło mu mocniej, w momencie, gdy się im przyjrzał.

Jedna przedstawiała jego sylwetkę. Zdjęcie zrobione było, kiedy po wiadomości o przebudzeniu przyjaciółki wchodził do szpitala. Drugie ukazywało dziewczynę o różowych włosach, siedzącą na wózku.

Do całości dołączona była kartka, na której widniało jedno zdanie

„To nie koniec
-A”

***

Te kilka dni minęły jej w dość szybkim tempie. Codziennie miała coś do roboty. Starała pomagać się państwu Uzumaki jak tylko mogła, w zamian za pomoc, jaką jej oferowali. Była im bardzo wdzięczna i wątpiła, że kiedykolwiek będzie w stanie się im odwdzięczyć. Dużo czasu spędzała na przeglądaniu starych albumów ze zdjęciami, mając nadzieję, że jakiekolwiek rozjaśni jej coś w głowie. Hinata zawsze siadała wtedy obok niej, tłumacząc spokojnie kogo przedstawiały fotografie i jakie łączyły ją relacje z tymi osobami. Popołudnia aż do późnego wieczora zajęte miała przez Tsunade, która z całych sił starała się przywrócić jej władzę w nogach. Miała świadomość, że to trochę potrwa, jednak determinacja pozwalała jej się tym nie przejmować.

Dostała też kilka książek medycznych dla zabicia czasu, które ku jej zdziwieniu okazały się bardzo ciekawe, więc poświęcała im wiele uwagi, starając się zapamiętać jak najwięcej rzeczy w nich zapisanych.

Jak się później dowiedziała, jej matka była lekarką, a ona sama planowała iść w jej ślady, jednak z powodu kłopotów finansowych nie mogła pozwolić sobie na wymarzone studia za granicą. W głowie gratulowała samej sobie uporu oraz faktu, że nie zgadzała się na przyjęcie pożyczki od żadnego ze znajomych, jacy jej to proponowali. Chciała być niezależna i udowodnić wszystkim, że da sobie radę sama.

Leżała właśnie na łóżku, przeglądając czasopismo, jakie otrzymała po wczorajszych zakupach. Nie potrafiąc skupić na nim myśli westchnęła, zamykając gazetę i odkładając ją na półkę znajdującą się obok.

Przykryła głowę poduszką, wydając z siebie pomruk niezadowolenia. Nie mogła doczekać się, aż w końcu będzie mogła stanąć o własnych siłach. Źle się czuła, kiedy musiała wołać kogoś i prosić o pomoc.

Odkryła twarz, zwracając ją w stronę drzwi, do jakich ktoś właśnie zapukał. W następnej chwili otworzyły się, ukazując jej dziewczynę o białych tęczówkach. Od kiedy tylko zobaczyła ją po raz pierwszy zastanawiała się jak to możliwe jest, aby ktoś posiadał tak niesamowite oczy. Sama obdarzona przez naturę była różowymi włosami, jednak białe oczy bez źrenic wydawały jej się czymś niezwykłym.

-Nie przeszkadzam?
-Jasne, że nie. Coś się stało?
-N-nie. Pomyślałam tylko, czy nie chcesz może wybrać się ze mną na spacer.
-Ja… - zawahała się. Nie wiedziała, co ma na to odpowiedzieć.

Chciałaby poczuć promienie słońca padające na jej twarz i zapach świeżego powietrza, ale nie była pewna, czy gotowa była na tak duży krok. Bała się świata zewnętrznego, tak jak ludzi, którzy w nim żyli. Wszystko było jej zupełnie nieznane. Czuła się obco, jakby nie należała do tego miejsca, co potęgowało tylko chęć ucieczki i zamknięcia we własnej skorupie, nie dopuszczając do siebie nikogo i niczego.

Widząc jej niepewność, dziewczyna wyciągnęła do niej rękę i uśmiechnęła się, postanawiając się odezwać.

-Wezmę cię do naszego ogrodu. Będę przy tobie cały czas.

Przygryzła wargę, rozważając wszystkie za i przeciw. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała się przełamać, inaczej miałaby niezłe kłopoty ze strony każdej osoby, jaka została jej przedstawiona. Nie była tylko pewna, czy był to właściwy moment, chociaż przecież ogród nie był złym pomysłem. Kiedyś odważy się wyjść do ludzi, ale jeszcze nie teraz.

Kiwnęła głową na znak zgody, a następnie powoli, podpierając się na rękach, przeniosła się na wózek, który zawsze stał obok. Złapała za koc, jakim była przykryta i narzuciła go sobie na ramiona, zanim we dwójkę opuściły budynek tylnym wyjściem.

Poruszały się powoli, rozkoszując się pogodą oraz otaczającymi je roślinami. Wdychały zapach, jaki dochodził do ich nozdrzy, a ona sama podziwiała piękno przyrody dookoła oraz widoki, które do tej pory mogła obserwować tylko z okna.

-Pięknie, prawda?
-Tak, to prawda – jej wyraz twarzy pozostawał przepełniony smutkiem oraz bólem, jak w większości czasu, jednak oczy nabrały koloru. Błyszczały, niczym krople rosy na trawie. 

Zachwycała się każdym najmniejszym szczegółem. Cieszyła się, że postanowiła opuścić swoje ciepłe łóżko. Jej umysł potrzebował takiego wypoczynku, kiedy mogłaby zapomnieć o wszystkim i po prostu wpatrywać się przed siebie.

-Sakura, czy Ty przypomniałaś sobie cokolwiek?
-Pojedyncze wydarzenia, czy szczegóły. Nie rozumiem tylko dlaczego za każdym razem czuję taki ból. No i te oczy… śnią mi się codziennie!

Taka była prawda. Ból głowy, jakby ktoś wbijał jej w umysł tysiące szpilek, męczył ją za każdym razem, kiedy tylko przychodziło do niej nowe wspomnienie. Cierpiała wtedy, momentami płakała, miała ochotę wyrywać włosy z głowy. Nie rozumiała, dlaczego tak się działo. Nie rozumiała też, dlaczego w snach prześladowały ją czarne i głębokie jak odchłań tęczówki. Wiedziała, do kogo należały, nie mogła jednak pojąć ich znaczenia.

-Sakuro… – westchnięcie –To przejdzie, zobaczysz.  Wiem, że cierpisz, ale nie możemy nic zrobić, a co do Sasuke... sama musisz pojąć, co między wami było. Jestem pewna, że to minie, gdy tylko sobie przypomnisz.

Nie odezwała się więcej, nie widziała takiej potrzeby. Każda z nich pogrążyła się w świecie własnych myśli, które dotyczyły tego samego. Nie chciały sobie przeszkadzać. W niektórych sytuacjach słowa były zbyteczne i to była właśnie jedna z nich.

Wróciły do środka po godzinie. Początkowo pochłonięte zadumą, później porwane przez rozmowę na wszystkie tematy. Czuła się odstresowana, chociaż w dalszym ciągu szukała odpowiedzi na niezadane nikomu pytania.

Przywitał je uśmiechnięty blondyn wraz z obiadem, którego zapach rozchodził się po całym domu. Uśmiechnęła się szczerze na jego widok, co chłopak natychmiast odwzajemnił. Nie potrafiła inaczej w jego towarzystwie. Emanował on niezwykłym ciepłem, spokojem, troską i radością, jakiej nie potrafiła do końca zrozumieć. Był szczęśliwy, zawsze, niezależnie od tego, co się działo.

Posiłek zjedli w towarzystwie śmiechów i historii z dzieciństwa. Bardzo chciała, aby wkrótce zmieniły się one w jej wspomnienia, do których mogłaby wrócić w każdym momencie, a nie tylko kiedy słyszała, jak ktoś o nich opowiadał.

Postanowiła odpocząć z książką, jaką zaczęła czytać z samego rana. Pochłonięta lekturą nie zauważyła osoby przebywającej w jej pokoju, która na widok, jaki zastała, szeroko się uśmiechnęła. Czując szturchnięcie, oderwała wzrok od liter.

-Już czas!

Wysoka blondynka pomogła jej zmienić ubrania na takie, które nie będą krępowały jej ruchów podczas ćwiczeń, rozłożyła potrzebny sprzęt oraz pomogła dziewczynie. Zabrała się za kolejny dzień zajęć, mając nadzieję, że w szybkim czasie przyniosą one jakąkolwiek poprawę. Nie chciała zawieść osoby, która znaczyła dla niej tak wiele. Choćby miała sprzedać własną duszę, pomoże jej odzyskać władzę w nogach oraz wspomnienia, które tak okrutnie zostały jej odebrane w nieszczęśliwym wypadku.

Po pół godzinie przyszedł czas na przerwę. Obie tego potrzebowały, dlatego pani domu popędziła do kuchni, aby przynieść im po butelce wody.

-Jestem z Ciebie dumna, Sakura.

Uniosła głowę, słysząc te słowa. Była zaskoczona i zdziwiona. Nie miała pojęcia dlaczego mogłaby wywołać dumę u swojej dawnej opiekunki. Jej wcześniejsze działania – jakiekolwiek były, doprowadziły do tego, że nie potrafiła ustać o własnych siłach.

-Determinacja to jeden z najważniejszych czynników, jakie wpływają na skuteczność rehabilitacji. To właśnie nastawienie pacjenta ma w nich kluczową rolę, gdyż choroba bardzo często leży też w psychice.
-Ja po prostu…
-Nie musisz się tłumaczyć, wszystko rozumiem.
-To nie tak, że nie mogę pogodzić się z własnym losem. Już to zrobiłam. Po prostu nie chcę być uzależniona od innych. Nie chcę być ciężarem. Rozumiesz mnie?
-Jak nikt, Sakuro. Rozumiem cię jak nikt. W końcu obserwowałam, jak się wychowujesz. Pomagałam ci w ciężkich chwilach. Czy tego chcesz, czy nie, otworzyłaś się na mnie dawno temu. Teraz musisz zrobić to to samo, z tą różnicą, że na siebie.

Przyswajała do siebie te informacje. Wiedziała, że kobieta miała rację. Była zamknięta na samą siebie i to właśnie na siebie musiała się otworzyć. Była pewna, że właśnie to stwarzało blokadę, przysłaniającą jej wspomnienia. Nie miała tylko pojęcia jak ją zdjąć.

Po krótkiej przerwie wróciły do zajęć, w trakcie których usłyszała dziwne odgłosy, dochodzące z pokoju obok, jakby kłótnię, a następnie trzask drzwi. Zastanawiała się, kto taki odwiedził Uzumakiego, jeśli ich spotkanie zakończyło się w taki, a nie inny sposób.

-Na dziś to koniec – kiwnęła głową na znak zrozumienia, po czym jak zwykle podziękowała i pożegnała blondynkę, odprowadzając ją wzrokiem do wyjścia.
-Pomogę ci… - z małą pomocą, zmieniła ubrania na piżamę i weszła pod kołdrę, zakrywając się nią dokładnie.

Widząc, jak dziewczyna również chce opuścić pomieszczenie, uniosła się na łokciach i otworzyła usta, próbując cokolwiek powiedzieć.

-Hinata
-Tak?
-Ja…  - spuściła wzrok, bawiąc się krańcami pościeli –Dziękuję. Wiem, że mówię to często, ale nawet nie wiesz, jak wdzięczna wam jestem za to, jak się dla mnie poświęcacie.
-To nie jest poświęcenie, Saki. Jesteś dla nas jak siostra. Dobranoc.

Zostając sama, zamknęła oczy i odpłynęła w krainę snu, gdzie jak zwykle przywitały ją czarne tęczówki. Tym razem, z właścicielem.



Ogłoszenia parafiaalne!
Po pierwsze! Zapraszam na fanpage mojego bloga na Facebooku. Link znajdziecie w pasku po prawej, bądź też zakładce kontakt.
Po drugie! Chcę serdecznie przywitać nowych czytelników, a szczególnie podziękować tym komentującym.
Po trzecie! Nie musicie się martwić, nie będzie znów kilkumiesięcznej przerwy.
Pozdrawiam ciepło!

9 komentarzy:

  1. No patrzcie, patrzcie - pierwsza! xD
    Uwaga, bo nie wiem czy mnie teraz zrozumiesz, ale postaram się jak najbardziej wyjaśnić o co mi chodzi. Nie nie bój się, nic strasznego :D To jak piszesz... Piszesz bez standardowych akapitów w jednolitym tekście. Robisz takie przerwy(?) Bardzo to lubię, chociaż sama tak nie piszę. Zawsze mam wtedy wrażenie, że tekst jest schludny i przejrzysty. Po prostu jest to bardzo przyjemne :D
    A teraz co do samego rozdziału:
    „To nie koniec
    -A”
    Oh! Miód na moje serce XD No co? Krwawa jadka musi się zacząć :D Nie no, żebym nie wyszła na jakąś nienormalną... Po prostu no to było boskie. Jestem ciekawa czy będzie więcej takich pogróżek czy już zaczną jakieś odważniejsze działa prowadzić. Powiem Ci, że w pierwszej chwili nie skapowałam ze chodiz tu o Akatsuki, myślałam, że to Sasori pod nazwiskiem Akasuna :D
    No taki troszkę krótki, ale nie! W sensie pewnie wszystkie twoje rozdziały będą dla mnie "za krótkie". Mogłabym czytać i czytać. Kurczę! Chcę wiedzieć do dalej! *.*
    Pozdrawiam i życzę weny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, u mnie nie jest trudno o bycie pierwszym! Ile osób mnie tu czyta ;p
      Krwawe jadki są bardzo fajne! Polecam - Mari ^^
      Cóż, czy będzie więcej, to się przekonasz, bo nic nie zdradzę :D
      Aj, no będę starała się wydłużyć, chociaż rok akademicki mi się zaczął i po prostu umieram. ><
      Pozdrawiam ciepło! :3
      Mari

      Usuń
  2. Chce więcej ^^! już ! ^^
    Czytam i czytam, ciągle mi mało :( Pisz kolejny rozdział #,# ale biegiem :3!
    Podoba mi się absolutnie wszystko może poza brakiem szacunku Sasuke. W sumie to gbur ^^ Sakura walczy i tak trzymać :3 !
    czekam na ich kolejne spotkanie ! ~
    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :3 dużo weny i czasu na pisanie :3 A, że piszę z telefonu to kończę komentarz :3
    Polly-chan ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj jak mnie Ty popędzasz, haha! Piszę, nie martw się, tym razem nie w wordzie! :D
      Ja zawsze powtarzam, że to gbur. Myślisz, że czemu go tak nazywam? :v
      Pozdrawiam! <3
      Mari

      Usuń
  3. niczym Pretty Little Liars xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam z bananem na ustach na nexta. Życze dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hue, hue, hue...
    I co by ci tu napisać, hmmm?
    Obiecałam porządny komentarz, więc trzeba się postarać. Prawda?
    Rozpocznijmy od tego, że akcja po mału zaczyna się rozkręcać. Pojawił się Kakashi w roli detektywa hihihi, już widzę jak ze swoimi pieskami weszą i szukają świeżych tropów w sprawie Saska. No i jest jeszcze nasze kochane Akatsuki XD
    Kurde rozumiem, że przez Sakurę próbują trzymać Sasuke krótko (Taaak?). Tylko nie do końca jeszcze rozumiem dlaczego! Ahhh! I jeszcze to zdjęcie Sakury na wózku! :O
    Hmmm... ale wiesz co? Chyba zgodzę się z Naruto, bo poniekąd ma facet rację. I nie mówię tego tylko ze względu na to, że jestem fanką SS i, że cały czas trzymam kciuki za ten pairing, ale mówię to po prostu jako czytelniczka danego opowiadania. Chociaż z drugiej strony, rozumiem obawy Sasuke i dlaczego nie chce nawet o tym słyszeć, w końcu ostatnim razem gdy zbagatelizował sprawę w mieszkaniu Sakury doszło do pożaru, prawda? Nie pamiętam już czy ktoś ucierpiał, ale chyba tak, co? Chociaż jak przed chwilą napomknęłam nie pamiętam dokładnie.
    Widzę, że Sakura robi postępy w swojej rehabilitacij i to się chwali. Da dziewczyna radę :)
    Ehh ale krótko Mari, krótko!
    Nie czuję się nasycona tym rozdziałem, potrzebuję więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Kakashi zawsze pasował mi do tej roli, hihi. Ten detektyw znalazł służkę, którą Ci wysłałam ze stringami!
      A Akasie to cud miód i malina. Kocham ich! Właśnie dlatego dostali u mnie rolę, haha.
      Bo Sasek to gbur i tylko rani, ot co!
      Aa, co do tego, to się przekonasz później. No nie będę robić opowiadania na 5 rozdziałów, bo to bym mogła traktować jako partówkę. xD
      Pożar zabił jej rodziców *małe przypomnienie*.
      No nie spodziewaj się ode mnie rozdziałów na 30 stron, jakie piszesz Ty! Ten i tak jest ciut dłuższy od poprzedniego (tak myślę ><).
      Dostaniesz więcej wkrótce!

      Usuń
  6. wszystko zaczyna się rozkręcać ! na to czekam :D
    i oczywiście na jakieś spotkanie SasuSaku, jak każdy miłośnik :P

    mam nadzieję że Sasuke zgodzi się na pomysł blondyna i w miarę szybko zaczną się do siebie zbliżać ..
    moja ciekawość jest nie do zniesienia, wiesz ?

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń